Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj, co sprawia, iż czujesz, że żyjesz. I zrób to. Ponieważ świat potrzebuje ludzi, którzy czują, że żyją.
Harold Whitman
Czym są potrzeby
Powyższy cytat jest jednym z moich ulubionych. Do tego tak mocno rezonuje z moimi obecnymi doświadczeniami, że kolejny już raz mam wrażenie, że Stwórca ma jeszcze bardziej szatańskie poczucie humoru niż ja. Kamyk jest dla mnie marzeniem, które zaczynam spełniać. Krok po kroku, kamyk po kamyku idę coraz dalej i mam odwagę sięgać po więcej. A im bardziej żywe i aktualne dla mnie samej teksty publikuję, tym obserwuję większy odzew i nakręcam się jeszcze bardziej.
Takie właśnie są potrzeby. Według NVC to motor naszego życia. Siła napędowa, która sprawia, że z gąszczu uciech, aktywności i propozycji ze świata jesteśmy w stanie wybrać te najważniejsze dla nas i osiągać (nie osiągnąć, bo przecież nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go) stan równowagi i spełnienia. Marshall Rosenberg twierdził, że wszystko, co robimy, robimy po to, aby zaspokoić jakieś ważne potrzeby.
Dlaczego wszystkie potrzeby są piękne
Już widzę zdziwienie, a może nawet oburzenie na Twojej twarzy. No dobra, obserwacje pozbawione ocen może i mają jakiś tam sens dla znalezienia wspólnego punktu odniesienia. Uczucia, spoko, mogę nawet wziąć za nie odpowiedzialność i uznać, że używałam może pięciu procent ze wszystkich dostępnych. Ale twierdzenie, że wszystkie potrzeby są piękne? A co z potrzebą kontroli, która potrafi zniszczyć nawet najfajniejszy związek? Co z potrzebą destrukcji, która kieruje działaniami młodocianych przestępców? Co z potrzebą wywyższania się nad innymi, tak charakterystyczną dla ludzkiego gatunku? To jest moment, w którym warto zrobić krok w tył i powrócić do precyzji językowej. Wiem, że to może irytować, zwłaszcza na początku, też przez to przechodziłam. Jeśli jednak nie stworzymy sobie solidnych fundamentów, to ten nasz dom, budowany z takim zapałem, rozpadnie się przy pierwszym lepszym konflikcie. Zatem twierdzenie, że wszystkie potrzeby są piękne nie jest w najmniejszym stopniu prowokacją. Jest nią za to pisanie o potrzebie kontroli, destrukcji, czy wywyższania się nad innymi. To nie są potrzeby, choć nasz świat przywykł do nazywania ich w ten sposób. Marshall Rosenberg powiedział, że potrzeby są wspólne dla wszystkich ludzi na całym świecie. Nie wszyscy mają „potrzebę destrukcji”, zatem to najzwyczajniej w świecie nie jest potrzeba.
Czym się różnią potrzeby od strategii
Wszystkie powyższe „potrzeby” są w istocie strategiami na zaspokojenie jakichś potrzeb. Sposobami, żeby żyć najlepiej jak się da, które człowiek wymyśla sobie na podstawie życiowych doświadczeń. Im trudniejsze te doświadczenia, tym bardziej tragiczne w skutkach mogą stać się strategie. Rosenberg twierdził, że konflikt nigdy nie powstaje na poziomie potrzeb, tylko właśnie na poziomie strategii. Odrzucenie sposobów na rzecz dokopania się do życiodajnych potrzeb na wstępnym etapie rozmowy może spowodować, że pod koniec rozmowy nasze pierwotne rozwiązanie wyda nam się zupełnie nieprzystające do sytuacji.
Najbardziej lubię życiowe sytuacje, które często pozwalają mi zrozumieć istotę problemu, dlatego będzie przykład z mojego własnego ogródka. Kiedy już od dłuższego czasu mamy z mężem kryzys, bo jakieś nasze rozwiązania nie działają, bo bywa tak, że przez tydzień nie możemy znaleźć czasu, żeby porozmawiać bez dzieci, bo narasta w nas żal i niezrozumienie, które nie mają bieżącego ujścia, wtedy przełączam się na „tryb strategiczny”. Mówiąc brzydko, podchodzę do problemu od dupy strony. „To nie ma sensu, po co męczyć siebie i dzieci, trzeba to zakończyć, póki nie jest za późno”. Tym podobne myśli chodzą mi po głowie i spędzam cały wieczór na ponurych rozważaniach, jak to wszystko zorganizować. Wieczór uznaję za zmarnowany, bo przecież w głębi duszy wiem, że rozstanie na tym etapie byłoby ucieczką od problemu, a nie stawieniem mu czoła. Bo kocham mojego męża całym sercem mimo że czasem jest najtrudniej na świecie. Bo zamiast przytulić siebie, czego najbardziej potrzebowałam, to zmarnowałam energię na myśli bez pokrycia. Bywa też tak, że udaje mi się wsłuchać się w siebie i zaobserwować, że od tygodnia nie spędziliśmy z mężem ani jednego wspólnego wieczoru. Wtedy mogę poczuć żal, który mówi mi o potrzebie bliskości i bezpieczeństwa emocjonalnego, smutek, który wiedzie mnie do potrzeby wspólnoty i życia pełnią, bezsilność związaną z potrzebą równowagi w dawaniu i braniu i złość wynikającą z potrzeby akceptacji i poczucia własnej wartości. Kiedy wszystkie moje potrzeby zostaną usłyszane – przeze mnie albo jakąś empatyczną duszę – wtedy jestem gotowa na wymyślanie strategii. Wtedy wiem, że te strategie nie będą nastawione na dowalenie tej drugiej osobie, tylko na realne rozwiązania, które naprawdę chcę wprowadzić w życie.
Jedyna słuszna strategia jako zarzewie konfliktu
Gdy ludzie tak bardzo przywiązują się do wymyślonej przez siebie strategii, że nie są w stanie wysłuchać odgłosów życia przepływających przez drugą osobę w postaci potrzeb, wtedy jest niemal pewne, że powstanie konflikt. Mierzę się z tym na co dzień w życiu z dziećmi, kiedy wyjście na dwór uznaję za jedynie słuszną opcję po całym dniu siedzenia w domu, kiedy nie potrafię w pokoju zabaw dostrzec tej tajemniczej wyspy i zrobienie porządku tu i teraz jest dla mnie absolutną koniecznością i w wielu innych sytuacjach. Lubię sobie wtedy przypominać, że strategie, jako twory bez życia, można odłożyć na półkę bez straty dla kogokolwiek, a potem do nich wrócić, jeśli uznamy to za przydatne. Potrzeby zaś, które są najgłębszym przejawem życia lubią być wysłuchane, właśnie wtedy, kiedy najmocniej buzują pod skórą. Gdy zaczynamy naprawdę słuchać potrzeb, to znika walka, czyją strategię wcielimy w życie i najczęściej udaje się wypracować zupełnie nowe, nieoczekiwane rozwiązanie.
Potrzeba przyczyniania się do dobra innych ludzi
Marshall Rosenberg jako jedną z najważniejszych potrzeb wymieniał potrzebę przyczyniania się do dobrostanu ludzi wokół nas. Aby jednak mogła się ona pojawić i zamienić w czyny musi być dobrowolna. Znasz to uczucie, kiedy uda Ci się zrobić dla kogoś coś fajnego, czego ta osoba się w ogóle nie spodziewała? Wdzięczność płynie wtedy zwykle szerokim strumieniem i masz energię, żeby zrobić jeszcze pięć podobnych rzeczy. Niestety znasz też pewnie ten stan, w którym szef/mąż/żona uznają, że to, co robisz jest Twoim świętym obowiązkiem. Czy działasz wtedy z takim samym zapałem, jak w pierwszym przypadku?
Potrzeby ukryte za spornymi gaciami
I znowu jesteśmy przy zlewie w naszym mieszkaniu dużego domu nad jeziorami.
Zdumienie i rozczarowanie, które ukłuło mnie po pierwszym pytaniu o galoty mówiło mi o potrzebie spójności i autentyczności. Bardzo ważne jest dla mnie, żeby nie tylko rozmawiać o tym, co jest dla nas najważniejsze, ale żeby także według tej hierarchii żyć.
Bezsilność, którą w sobie zaobserwowałam wiodła mnie do potrzeby siły grupowej i autorytetu. Marzę o tym, że razem z mężem będziemy mądrymi przywódcami w naszej rodzinie, żeby nie gadać za dużo, tylko naszymi działaniami pokazywać dzieciom kierunek.
Irytację i frustrację wiążę z potrzebą jasności. Nie wiedziałam, co się zdarzyło, że nagle moje dziwne spodnie stały się przedmiotem takiego zadziwienia.
Rozżalenie i smutek pokazały mi, że warto się zaopiekować potrzebą szacunku. Szacunku wyrażonego także w zrozumieniu dla moich wyborów ubraniowych.
Wściekłość zaś prowadzi mnie do potrzeby zaufania i bezpieczeństwa. Zaufania, że to, co ustalamy jako nasz wspólny priorytet nie zmieni się za godzinę o sto osiemdziesiąt stopni i że mogę się czuć bezpiecznie, co do pryncypiów w naszym związku.
Chcę jeszcze zaznaczyć, że te połączenia nie są stałe. Smutek może nam jednego dnia mówić o potrzebie akceptacji, a następnego o potrzebie wspólnoty. Znalezienie źródła danej emocji powoduje niesamowitą ulgę i spokój, które nie zostawiają wątpliwości, że odkryliśmy to, co jest dla nas w danej chwili najważniejsze.
Tak, przyszedł moment działania, niebawem pojawi się ostatni wpis, w którym nastąpi konfrontacja wszystkich moich obserwacji, uczuć, potrzeb i próśb z mężowymi. Będzie się działo!