Przyczyną naszych uczuć nie jest zachowanie innych ludzi, tylko nasze potrzeby.
Marshall B. Rosenberg

 

Uczucia to drugi etap w procesie czterech kroków. Bardzo lubię ten moment, kiedy podczas warsztatów zaczynamy z uczestnikami rozmawiać o uczuciach. Zwykle dochodzimy do tego, że na co dzień czujemy się dobrze albo źle. Nawet pytanie, które standardowo zadajemy naszym bliskim, chcąc się dowiedzieć, co się w nich właśnie dzieje brzmi: jak się czujesz, a nie co czujesz. Jak? W porządku, ma się rozumieć. Czasem kiepsko, ale co ja ci będę głowę zawracać swoimi problemami

Emocje a uczucia

Tu przydałoby się jeszcze rozróżnienie emocji i uczuć. Emocje to określone symptomy płynące do nas z ciała, np. spięcie mięśni karku, zaciśnięcie szczęki, chłód, kiedy czujemy strach. Uczucia zaś to są emocje, którym interpretujemy w określony sposób na podstawie naszych doświadczeń i przekazu kulturowego.

Po co ta cała gadanina?

Kiedy przekazuję uczestnikom warsztatów listę uczuć zawierającą ok. stu pięćdziesięciu stanów emocjonalnych najpierw spotykam się ze zdumieniem, potem zwykle z rozbawieniem. Jak to? Po co tak bardzo rozbierać to wszystko na czynniki pierwsze, skoro można powiedzieć po prostu czuję się „źle”? Ano po to, że, zgodnie z twierdzeniem Marshalla Rosenberga, wszystkie uczucia mówią nam o naszych potrzebach – te przyjemne o zaspokojonych, te trudne o nie zaspokojonych, a świadomość, co się we mnie dokładnie dzieje pomaga nam złożyć tę skomplikowaną ludzką łamigłówkę w całość.

Uczucia przyjemne i trudne

Tak, w NVC nie mówimy o emocjach pozytywnych i negatywnych, bo te potocznie nazywane negatywnymi i tak mają czarny pijar w zachodniej kulturze. Jeśli coś jest niewygodne, to po co ci taki ciężar? Myśl pozytywnie, a wszystkie twoje troski rozwiążą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety tak się zazwyczaj nie dzieje, bo wszystkie uczucia, także, a może szczególnie te, które powodują pewien dyskomfort w ciele i umyśle mają swój cel i głęboki sens. Człowiek zachodu doszedł do perfekcji w odcinaniu się od sygnałów płynących z własnego ciała.
Nerwy do konserwy i na eksport.
Nie bądź beksą!
A co ty takie tchórzliwy jesteś?

Tylko kiedy te uczucia leżą sobie w tej konserwie dziesięć, dwadzieścia, czasem może nawet trzydzieści lat, to one w końcu zaczynają tam gnić. Pojawiają się nieszczelności i przy byle okazji taka zmumifikowana złość wylewa się na Bogu ducha winne dzieci, które po prostu poznają świat tak, jak potrafią.
Zastanów się, czy kiedy jedziesz samochodem i zapala się kontrolna lampka mówiąca Ci o kończącym się paliwie, to strategia ignorowania jest najlepszą w tym przypadku? Trudne uczucia warto potraktować jako taką właśnie czerwoną lampkę i zastanowić się, jakiego paliwa akurat Ci brakuje. Zwłaszcza, że – jak to zwykle bywa – ten kij też ma dwa końce i każde uczucie powodujące w Tobie jakiś dyskomfort ma swoją drugą stronę, tę przyjemniejszą. Nie ma prawdziwej radości bez smutku, nie istnieje odwaga bez pozwolenia sobie na strach.

Odpowiedzialność za własne uczucia

Kiedy przejdziemy już etap rozmowy o akceptacji każdego uczucia przychodzi kolejne zdziwko. Dowiadujesz się, że Ty i tylko Ty jesteś odpowiedzialny za własne uczucia. Tu następuje potężny dysonans poznawczy, bo przecież tyle razy mama mówiła Ci, że jest smutna, bo Ty się tak nieprzyjemnie odzywasz do siostry. Pan w szkole złościł się, bo nie uważałaś na lekcji, a babcia wstydziła się za Ciebie, bo nie mówiłeś dzień dobry najbliższemu sąsiadowi. Poza tym, ile razy sama byłaś wściekła na męża, bo zrobił coś, co po prostu było zwyczajnie nie w porządku? Decyzja należy do Ciebie. Możesz trzymać się wyuczonego schematu, który jest zdecydowanie bardziej nawykowy niż naturalny (więcej o tym, jak to działa Tu), a możesz spróbować zobaczyć, jak to jest, kiedy po wielu latach przejmujesz odpowiedzialność za swoje uczucia. Wtedy być może odkryjesz, że mama czuła smutek, bo potrzebowała akurat łatwości i współpracy, nauczyciel złościł się, bo chciał więcej sensu, a babcia wstydziła się, bo pragnęła akceptacji i przynależności. A kiedy zobaczysz, że Ty sam/-a na bliźniaczo podobne sytuacje reagujesz w różny sposób, w zależności od tego, jak wiele Twoich potrzeb jest zaspokojonych, wszystko stanie się dużo bardziej jasne.

Uczucia rzekome

Marshall wyodrębnił tyle uczuć, o ilu przeciętnemu człowiekowi nawet się nie śniło. A jednocześnie był bezlitośnie szczery dla myśli, które uczucia udają, nazywając je uczuciami rzekomymi. Zaliczał do nich takie stany jak m.in.:
→ poniżony
→ manipulowany
→ oszukany
→ sprowokowany
→ pogardzany
→ lekceważony
Zalecał także czujność w konstrukcji myślowej czuję, że…, bo w takiej lubią się ukrywać uczucia rzekome. Wszystko po to, żeby precyzyjnie się komunikować, także z samym sobą i uświadamiać sobie, kiedy mam do czynienia z czystym, przepływającym przez ciało i umysł uczuciem, a kiedy z pojawiającą się w ułamku sekundy myślą o tym, co kto mi zrobił.

Wracając do galotów

Wracamy do naszego domu nad jeziorami. Stoję nad zlewem z gąbką w jednej ręce, płynem do czyszczenia w drugiej i cała nawałnica uczuć przetacza się przeze mnie podczas krótkiego dialogu z Markiem za ścianą. Kiedy usłyszałam pierwsze pytanie – a czyje to galoty? – poczułam zdziwienie i lekkie rozczarowanie. Przecież godzinę wcześniej rozmawialiśmy na ten temat, było nawet dosłownie coś o ubraniach i o wolności w ich dobieraniu. Kiedy dialog toczył się dalej, we mnie urodziły się jeszcze bezsilność, irytacja, frustracja, ogromne rozżalenie, smutek, aż na koniec przetoczyła się przeze mnie wściekłość. Teraz słyszę bardzo wyraźnie swojego szakala, który mówi mi: dziewczyno, ty nie jesteś normalna! Takie halo o jakieś głupie gacie!
Słyszę, szakalu, że bardzo chcesz zatroszczyć się o adekwatność reakcji do sytuacji. Dla mnie ta rozmowa z dwóch pomieszczeń nie była o gaciach. I nie wybierałam emocji, które mi w niej towarzyszyły. To bardzo ważne, żeby pozwolić sobie przeżyć emocje, na których pojawienie się nie mamy żadnego wpływu i rozgraniczyć je od sposobu ich wyrażania, który jest już jak najbardziej naszym wyborem.

Jeśli chcesz poznać dalsze losy spornych gaci, już wkrótce pojawi się trzeci artykuł z cyklu o czterech krokach.