Dokonywanie obserwacji bez oceniania jest najwyższą formą inteligencji ludzkiej
J. Krishnamurti
Obserwacja
Pierwszym krokiem w najbardziej podstawowym procesie NVC jest obserwacja. Brzmi banalnie, prawda? Kiedy zapowiadam uczestnikom moich warsztatów, że dziś będziemy mówić o obserwacji pozbawionej ocen czasem widzę w ich oczach błysk zażenowania. Przecież przyszliśmy tu, żeby uczyć się zaawansowanych metod komunikacji, a nie jakiejś trywialnej obserwacji. To potrafi nawet małe dziecko, a co dopiero my – starzy wyjadacze, którzy chcą tylko podkręcić swoje umiejętności.
Wtedy zaczynamy pracę i okazuje się, że w teorii, owszem, najczęściej mamy obserwację w małym palcu, za to w praktyce bardzo trudno jest nie wmieszać w nią choćby jednej małej interpretacji.
Jakie cechy powinna mieć obserwacja zgodna z Porozumieniem bez Przemocy? Oto one:
→ Ma być rzeczowym i konkretnym opisem tego, co dociera do nas przez zmysły
→ To powinny być fakty niepodlegające dyskusji
→ W obserwacji nie ma miejsca na oceny, analizy, diagnozy, osądy, etykietowanie
→ Obserwacja nie toleruje generalizowania: zawsze, nigdy, jak zwykle
Ważna rozmowa i galoty
No i spoko, prawda? Każdy wie, każdy potrafi. To teraz, żeby unaocznić, czym obserwacja jest, a czym nie, posłużę się casem z mojego własnego życia.
Byliśmy z Mężusiem i półtoraroczną Hanką na wakacjach w naszym domu letniskowym. Dom należy do rodziny męża, a nasze jest jedno z mieszkań w nim. Jako że przyjeżdżamy tam przy dobrych wiatrach dwa razy do roku, chętnie udostępniamy miejsce rodzinie i przyjaciołom. W tamtym roku tez tak było. Już nawet nie pamiętaliśmy, kto wypoczywał u nas od naszego ostatniego pobytu. W mieszkaniu nie ma pralki, więc istnieje niepisany zwyczaj, że ręczniki i pościel, których goście nie zdążą uprać lądują w koszu na brudną bieliznę. Tego dnia Haneczka spała w dzień wyjątkowo długo, a my z Markiem nadrabialiśmy zaległości w rozmowie. Tematów było sporo i były z gatunku ważnych. Pamiętam, z jakim zapałem gadaliśmy wtedy o akceptacji. O tym, że nasz zachodni świat cierpi na jej niedobór, że wytyka każde odstępstwo od tak zwanej normy, że oboje marzymy o przestrzeni na bycie sobą dla każdego, zawsze i wszędzie.
Skończyliśmy, bo Haneczka się obudziła i chociaż moglibyśmy jeszcze gadać i gadać, to mieliśmy w sobie jednocześnie wdzięczność do siebie nawzajem i poczucie spełnienia. W takim przepływie zjedliśmy wspólnie obiad, a potem wstawiłam pranie u teścia, bo wcześniej nie mieliśmy okazji tego zrobić, a kosz pękał w szwach. Nie przyglądając się szczególnie jego zawartości wrzuciłam wszystko do pralki, dorzucając na koniec moje spodnie, takie śmieszne –białe bawełniane, krótkie dzwony.
Marek zadeklarował, że rozwiesi pranie, a ja w tym czasie miałam posprzątać łazienkę. Szorowałam akurat zlew, kiedy usłyszałam: – a czyje to galoty?!
Pytanie było kompletnie idiotyczne, bo czyje niby miały być, jak nie moje? Wróć: idiotyczne pytanie, to nie jest obserwacja. To ocena, w dodatku dość surowa. Usłyszałam pytanie wypowiedziane mocno zdziwionym i chyba trochę rozbawionym tonem. Czy ten ton naprawdę taki był, czy tylko ja go tak odebrałam? No dobra, usłyszałam pytanie: a czyje to galoty? – to jest obserwacja. Odpowiedziałam, wzdychając ciężko: moje!
Wtedy do mych uszu dobiegło jakieś dziwne bulgotanie, a potem padło kolejne pytanie, zadane tonem sporo głośniejszym niż poprzednie: Twoje???!!! – takie coś po takiej pięknej rozmowie mógł powiedzieć tylko kompletny beton. Ok, to miała być obserwacja, a wkradł mi się osąd. Spróbuję zatem wrócić do obserwacji. Stałam przy zlewie, o który się oparłam, opuściłam głowę, w moich oczach pojawiły się łzy i odpowiedziałam głośniej niż padło pytanie: Tak! Moje!
Wtedy usłyszałam trzecie, najgłośniejsze pytanie, które brzmiało: Te galoty są twoje???
Tym razem udało mi się poczynić czystą obserwację, ale ile mnie to kosztowało wiem tylko ja. Ile diagnoz, analiz osobowości mojego męża i generalizacji, że zawsze, ale to zawsze musi być właśnie tak nastąpiło po drodze, tego nie będę Wam przytaczać.
Po co to wszystko
Możecie zapytać, po co komu takie kurczowe trzymanie się faktów. Przecież życie takie nie jest – suche i pozbawione kontekstu. No tak, życie jest barwne, pełne przekonań i emocji. To właśnie dlatego, żeby móc w takiej trudnej sytuacji złapać się jakiegoś konkretu, od którego można zacząć rozmowę, warto umieć go ze swoich myśli wyłuskać.
W nauce tworzenia obserwacji może być pomocna perspektywa kamery, która wyłapuje wszystkie gesty i słowa, ale nie dokłada do nich własnych interpretacji. Jeśli chcesz zapisać jakąś obserwację, napisz tylko to, co nakręciłaby kamera. Wtedy masz pewność, że nie odpływasz na śliski grunt ocen, analiz i diagnoz, które zamiast przybliżać Cię do drugiego człowieka, mocno Cię od niego oddalają.
W kolejnym artykule z cyklu „Czterech kroków” napiszę Wam o uczuciach, które pojawiły się we mnie pod wpływem rozmowy o galotach.