Osoby:
Jubilatka – kobieta w wieku 34 lat, szczupła, przez lekko podkrążone oczy wygląda na swój wiek, ubrana w jedwabną spódnicę, skórzane buty i ciepłą odzież wierzchnią, jako że akcja dzieje się w czasie siarczystych mrozów. Ma na sobie elegancką biżuterię. Idąc, delikatnie rozsiewa wokół zapach słodkich perfum, których lubi używać zimą.
Mąż Jubilatki – czterdziestoletni mężczyzna, który wygląda kilka lat młodziej, ponieważ został stanowczo zachęcony przez żonę do ogolenia facjaty (gdyby jej nie ogolił wyglądałby na 10 lat więcej). Ubrany w elegancki płaszcz i modne skórzane buty. Pachnący dyskretnie i pociągająco.
Córki Jubilatki – dwie dziewczynki – czteroletnia oraz niespełna roczna. Obie ubrane w ciepłe i dobrane kolorystycznie kombinezony
Mama Jubilatki – kobieta 58-letnia wyglądająca młodziej, choć twierdząca, że jest wręcz odwrotnie. Ubrana w elegancką, choć luźną bluzkę i dopasowane spodnie, pachnąca dyskretnie perfumami.
Tata Jubilatki – mężczyzna 64-letni wyglądający najwyżej na 60 lat. Ubrany w kraciastą koszulę oraz jeansy. Pachnący dobrą wodą kolońską.
Pan Żul – mężczyzna na oko 45-58 letni. Ubrany we wszystko, co mógł znaleźć w okolicznych kubłach na śmieci, przez co sprawia wrażenie dużego. Wydzielający na odległość kilku metrów fetor niemytego od tygodni/miesięcy ciała.
Jubilatka wraz z mężem i córkami wchodzi po schodach ponurej klatki schodowej w kamienicy. Mąż Jubilatki, niosąc fotelik samochodowy z młodszą córką idzie tak szybko, jakby ogolona twarz faktycznie odejmowała mu co najmniej kilka lat.
Mąż Jubilatki (dochodząc na właściwe piętro): Dzień dobry…
Pan Żul: Dzień dobry!
Mąż Jubilatki: Czeka pan na kogoś?
Pan Żul: Nie. Tak sobie siedzę, żeby odpocząć i nagrzać się trochę.
Mąż Jubilatki (podchodząc bliżej i czując smród najtańszych papierosów): Ok, tylko bardzo proszę, żeby pan tu nie palił, tędy chodzą dzieci.
Pan Żul: Dobrze.
Starsza córka Jubilatki (dochodząc na piętro, na którym siedzi Pan Żuł): Dzień dobry!
Pan Żul (uśmiechając się skąpo): Dzień dobry!
Jubilatka zaskoczona natężeniem fetoru krzywi się mimowolnie i zatrzymuje wzięty przed chwilą oddech. Wchodząc do mieszkania wszyscy oddychając tak łapczywie, jak popija się wodą solidny łyk posolonej niechcący kawy. Witają się z Mamą i Tatą Jubilatki, rozbierają siebie oraz dzieci.
Wszyscy śpiewają Jubilatce gromkie sto lat.
Mama Jubilatki: Córeczko, chcemy Ci złożyć najlepsze życzenia, żebyś zawsze była szczęśliwa i spełniała swoje marzenia!
Tata Jubilatki: Wszystkiego najlepszego, kochanie! (Rodzice całują Jubilatkę i wręczają jej prezent. Pań Żul siedzi za drzwiami. Mama Jubilatki zaprasza rodzinę do stołu i podaje obiad. Jubilatka idzie do kuchni, gdzie krząta się jeszcze jej mama)
Jubilatka: Mogę mu zrobić kanapkę?
Mama Jubilatki: Zrób. Może daj mu jeszcze kefir.
Jubilatka: Tak myślałam. I ze dwa jabłka .
Mama: Ok.
Jubilatka: Zapakuję mu, będzie mógł zjeść później.
Mama: Włóż wszystko do tej torebki.
Jubilatka (bierze głęboki wdech, który musi jej wystarczyć na całą interakcję z Panem Żulem i otwiera drzwi wejściowe): Ma pan ochotę coś zjeść? (Pan Żul kiwa głową) Proszę.
Pan Żul: Napiłbym się czegoś ciepłego. Kawę bym chciał.
Jubilatka: Dobrze, zaraz panu zrobię.
Pan Żul: Dziękuję.
Jubilatka (wchodzi do domu): Poprosił o kawę.
Mama Jubilatki: Ja mu zrobię. (Robi kawę) Nie wiem – sypać mu cukru, czy nie?
Jubilatka: Chyba nie używa ksylitolu zamiast. Nasyp mu, zawsze to dodatkowa energia na tę zimę.
Mama Jubilatki: A jak pije gorzką?
Jubilatka: Zapytam go. (Wychyla głowę przez drzwi) Chciałby pan z cukrem tę kawę?
Pan Żul: Tak, tak. Z toalety potrzebuję skorzystać. Już aż mnie ciśnie w brzuchu.
Jubilatka: Aha. To nie jest moje mieszkanie, poza tym mamy tu małe dzieci, a pan ma teraz… bogatą florę bakteryjną. Może pan iść do kawiarni na dole i skorzystać tam z toalety.
Pan Żul: Mhm.
Mama Jubilatki wsypuje do kawy dwie łyżeczki cukru.
Mama Jubilatki: Proszę, kawa gotowa.
Jubilatka (kolejny raz otwiera drzwi i wynosi kawę na klatkę schodową): Proszę, kawa dla pana.
Pan Żul (patrzy na czarną kawę): Wie pani co? Ja najbardziej lubię z mlekiem krowim. Takim z kartonu.
Jubilatka (zastyga na chwilę, widać, że myśli o czymś, ale nic nie mówi): Dobrze, zaraz panu naleję.
Pan Żul: Dziękuję.
Jubilatka wynosi Panu Żulowi kawę z mlekiem, potem wchodzi do mieszkania rodziców. Zjada obiad, rozmawia z bliskimi. Po kilkudziesięciu minutach w domu rozlega się pukanie do drzwi.
Jubilatka (myje ręce): Otworzysz, mężusiu?
Mąż Jubilatki: Tak. (Otwiera drzwi)
Pan Żul: Przyszedłem oddać szklankę, dziękuję. Będę już leciał, bo ten z góry już coś zaczyna szczekać. Chyba metalowiec jakiś, takie długie włosy ma. (Mąż Jubilatki uśmiecha się lekko, odruchowo dotykając swój kucyk schowany pod czapką)
Mąż Jubilatki: Wie pan, gdzie są noclegownie?
Pan Żul: Wiem, wiem…
Maż Jubilatki: Nie potrzebuje pan adresów?
Pan Żul: Nie. Znam je.
Mąż Jubilatki: To… powodzenia.
Pan Żul: Dziękuję. Do widzenia.
Pan Żul wyszedł i zaczął schodzić po schodach. Jubilatka i jej mąż ubrali się do końca i też wyszli z młodszą córką do kawiarni świętować wraz z przyjaciółmi jej urodziny.
Jubilatka (przechodząc obok krzesła, na którym siedział Pan Żul): Ale śmierdzi! Fuj! (Otworzyła okno na klatce schodowej i zeszła na pierwsze piętro, na którym zobaczyła Pana Żula siedzącego na krzesełku. Popatrzyła na niego, ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Żadne z nich nie powiedziało nic. Mąż Jubilatki schodził za nią, mówiąc coś o obfitej florze bakteryjnej bezdomnych)
Jubilatka i jej mąż spędzili cudowny wieczór z przyjaciółmi, choć myśl o Panu Żulu nie dawała jej spokoju.
Wiele osób dzwoniło do niej z życzeniami, jeszcze więcej pisało. Kiedy całą rodziną wrócili do domu i wraz z mężem położyli dzieci spać, w głowie Jubilatki obudziły się natrętne myśli, które rozłaziły się w różne strony jak karaluchy. Wszystkie podsumowania, tłumaczenia, dlaczego tylko tyle albo po co w ogóle brzmiały jakoś pretensjonalnie. I wtedy złapała ten najbardziej bolesny dla niej kontrast: przynależność, bycie dla kogoś ważnym i kochanym vs odrzucenie, budzenie wstrętu i samotność. W tym samym czasie spotkały się dwa życia – jedno było w zupełnie innym miejscu niż drugie, a jednocześnie oba były tak samo ważne. I już wiedziała, że – dziękując za wszystkie ciepłe słowa i myśli – chce jednocześnie poprosić o jeszcze jedną modlitwę/myśl Panu Żulu. Gdyby tak wszyscy, którzy odezwali się do Jubilatki, wysłali Panu Żulowi jedną ciepłą myśl, to może poczuje ich moc? Rozmarzyła się. Na szczęście wierzyła, że marzenia się spełniają.