Ludzie są różni, mają różne temperamenty i przekonania. To, co jest dobre i karmiące dla jednej osoby, dla innej będzie więzieniem i największą katorgą. Podróżowanie z małymi dziećmi obrosło w wiele mitów i – jak to zwykle u nas bywa – są dwie frakcje (o tendencji do dzielenia się na dwa skrajne obozy pisałam tu). Jedna mówi, że absolutnie nie powinno się ciągać niewinnych maleństw po świecie, bo przecież tyle bodźców i ciągły ruch nie mogą służyć w tak młodym wieku. W dodatku w foteliku dziecko może przebywać najwyżej godzinę dziennie, bo inaczej deformacja gotowa. Mówią to zwykle domatorzy, dla których przebywanie w jednym miejscu przez kilka lat nie jest niczym niezwykłym, raczej przyjemnym standardem.

Po drugiej stronie stoją wolne dusze, które uwielbiają ruch, poznawanie nowych miejsc i ludzi i które na myśl o roku bez podróży czują duszności. Pewnie się domyślacie, że jestem w tej drugiej frakcji. Jednak tu też jestem zdania, że te dwa podejścia – z głowy i z serca da się połączyć, żeby wziąć pod uwagę zarówno potrzeby rodziców, jak też dzieci.
W cyklu artykułów o podróżach przybliżę Wam kilka sprawdzonych na własnej skórze sposobów, które pomagają przeżyć długą jazdę samochodem we względnej równowadze.

Gdzie jest odpowiedzialność

Dziś będzie o odpowiedzialności – to rodzice podjęli decyzję o podróży i oni powinni zadbać o to, żeby wziąć pod uwagę potrzeby wszystkich podróżujących.

Co to oznacza w praktyce? To świetnie, jeśli w kwestii wyjazdu pytacie Wasze dzieci o zdanie i bierzecie je pod uwagę. Jednak warto mieć świadomość, że każdy człowiek może udźwignąć tylko tyle, na ile jest gotowy. W Waszej rodzinie to Wy jesteście dorośli i Wy podejmujecie kluczowe decyzje. Dotyczą one wielu różnych aspektów wyjazdu:

→ finansowego (budżet przeznaczony na sam wyjazd oraz na drobne przyjemności podczas podróży)

→ strategicznego (sposób podróży, jej cel i długość poszczególnych odcinków, miejsce pobytu, przygotowywanie i spożywanie posiłków)

→ społecznego (z kim podróżujecie, czy na miejscu chcecie nawiązywać nowe relacje, czy raczej spędzać czas tylko z rodziną)

→ psychologicznego (jak połączyć Wasze marzenia i potrzeby z potrzebami i pragnieniami Waszego potomstwa)

Nie robicie Waszym dzieciom krzywdy, zabierając je w daleką podróż, pod warunkiem, że bierzecie pod uwagę to, że maluchom może być po prostu trudno wysiedzieć w samochodzie wiele godzin i nie zrzucacie na nie odpowiedzialności za ten stan rzeczy.

Konkrety

Tyle teorii. Jak to zrobić w praktyce?

→ Możecie napisać sobie przed podróżą zdania-kotwice prawdziwe dla Waszej rodziny, które pomogą Wam przetrwać trudny czas. Warto przykleić je przed wyjazdem do sufitu albo okna samochodu, żeby zawsze były pod ręką i pomagały Wam wrócić do tego, co dla Was ważne. Moje kotwica w tym roku brzmi: to my zdecydowaliśmy się na tę podróż i my jesteśmy odpowiedzialni za jej atmosferę. Teraz nam jest trudno, a dzieciom jeszcze trudniej. Za chwilę to minie, a my wciąż będziemy razem.

Po co robimy coś takiego? Podczas naszej podróży do Chorwacji (pisałam o niej tutaj) przeżywaliśmy naprawdę różne akcje w samochodzie. Krzyki, płacz i ultradźwięki były na porządku dziennym. Zdarzało się też bicie, kopanie i drapanie. Obrywało się oczywiście matce, która siedziała przy dzieciach. Zwykle udawało mi się zachować cierpliwość, raz jednak w akcie desperacji i wściekłości ugryzłam Hankę po którymś z kolei kuksańcu wymierzonym w moją stronę.

Stało się, nie płaczę nocami z tego powodu, teraz nawet wspominamy to z rozbawieniem, jednak chciałabym pokazywać moim dzieciom bardziej cywilizowane sposoby radzenia sobie z własnymi emocjami.

Odcięty mózg

Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy mamy dostęp do całego naszego mózgu, a zwłaszcza jego wyższych pięter. W stanie dużego wzburzenia, kiedy do mózgu dociera sygnał, który na podstawie wcześniejszych doświadczeń zinterpretuje on jako zagrożenie, płaty przedczołowe łączące wszystkie jego obszary zostają odłączone i mamy dostęp tylko do gadziej części mózgu odpowiedzialnej za reakcje walki, ucieczki bądź zamrożenia (więcej przeczytasz w świetnym artykule na ten temat).

To jest stan, o którym mówimy, że tracimy nad sobą panowanie. Działając z tego miejsca najczęściej robimy rzeczy, których później żałujemy. Warto o tym wiedzieć i kiedy nasz mózg znajdzie się w trybie walki, ucieczki albo zamrożenia zaniechać na jakiś czas wszelkich działań (pisałam o tym tutaj) i dać sobie czas na powrót do równowagi.

Czynności włączające lewą półkulę, takie jak np. czytanie kartki z napisanymi przez siebie słowami, pomagają szybciej zintegrować mózg i znowu widzieć rzeczywistość z szerokiej perspektywy.

Dlaczego to na dorosłych spoczywa odpowiedzialność za relacje i atmosferę? Dlatego, że płaty przedczołowe dzieci nie są jeszcze rozwinięte i to od otaczających je dorosłych zależy, w jakim stopniu będą mogły się rozwinąć. Im bardziej będziemy wspierać dzieci w wyrażaniu emocji i płynnym przechodzeniu od ich ekspresji do szukania rozwiązania danego problemu, tym lepiej ich mózgi będą w stanie się zintegrować.

Dojrzała perspektywa

My, dorośli, potrafimy także odraczać przyjemność i – wiedząc, że nadejdzie – realizować kolejne działania prowadzące do celu, nawet jeśli same w sobie nie sprawiają nam zbyt dużej frajdy.
Dzieci dopiero się tego uczą. Żyją w tu i teraz i wizja dojechania za kilkanaście godzin nad ciepłe morze nie jest w stanie zrekompensować im trwającego dyskomfortu.

Biorąc pod uwagę to i niedojrzałe płaty przedczołowe możemy wysnuć wnioski, kto jest w stanie udźwignąć ciężar odpowiedzialności za podróż, a dla kogo to jest po prostu za trudne

→ Bawcie się w detektywów

Pamiętanie o tym, że dzieci nie robią nam celowo na złość, to naprawdę ważne wyzwanie rodzicielskiej służby. Warto zmienić przekonanie „jakie one są niegrzeczne” na „jak bardzo one teraz czegoś potrzebują”. Taki zabieg:

* przywraca właściwą perspektywę
* przenosi odpowiedzialność w miejsce, do którego naprawdę przynależy
* pozwala na konkretne działanie, które pomoże rozwiązać problem.

Możecie zrobić sobie pomocną listę potrzeb, bo mnie zdarza się zapomnieć, o czymś tak banalnym, jak sprawdzenie pieluchy. Dwoję się i troję, żeby znaleźć przyczynę niezadowolenia małego człowieka, a okazuje się, że wynika ono po prostu z fizycznej niewygody. Czas podróży jest intensywny i rodzice mają na głowie masę rzeczy do zapamiętania, dlatego taka pomoc w postaci listy może bardzo ułatwić sprawę. Już niedługo będziecie mogli pobrać ode mnie listę potrzeb, która będzie Was wspierać w podróży.

→ Zorganizujcie sobie możliwość wsparcia dla Was, dorosłych. Wiadomo, że z pustego i Salomon nie naleje, a ciągłe bycie w gotowości i wspieranie innych wyczerpuje baterie dość mocno. Przed wyjazdem zapytajcie swoich przyjaciół, kto z nich będzie mógł służyć Wam swoim uchem w najtrudniejszych momentach i nie wahajcie się korzystać z takiej formy pomocy, kiedy poczujecie, że macie wszystkiego po kokardę. Miejcie co najmniej trzy takie osoby, żeby prawdopodobieństwo dodzwonienia się było większe. Często wystarczy kilkuminutowa rozmowa telefoniczna z kimś życzliwym, żeby napełnić swój opróżniony koszyczek empatii.

Już niedługo kolejna część z cyklu podróżnego. Dajcie znać w komentarzach, czy moje sugestie są dla Was pomocne i korzystajcie na zdrowie!